sobota, 26 kwietnia 2014

Sentymentalne wspomnienie o ogrodzie w deszczowy dzień

Miałam dziś posiać na rabacie kosmosy i łubiny, ale pada. Nic tylko pada i pada od samego rana.
Przez okno salonu widzę jednak, jak dobrze robi ten deszcz roślinom. Brzozy już całe w świeżej zieleni, a miskant 'Zebrinus' przez jedną noc urósł jak nic parę centymetrów! No, to niech pada! Nie będę więcej narzekać.

W czasie porządkowania szuflady wpadła mi do rąk płyta ze zdjęciami mojego starego ogrodu (przy domu, w którym już nie mieszkam). Mam wielki sentyment do tego ogrodu, ponieważ tam ukształtowała się i obrosła w siłę moja pasja ogrodnicza. Ten ogród był też swojego rodzaju poligonem doświadczalnym, na którym przetestowałam setki roślin. Wiele z nich niestety uśmierciłam, nie mając na początku dostatecznej wiedzy i doświadczenia. Tak było z kilkoma rododendronami i klonami palmowymi, które bardzo mi się podobały. No cóż, początki bywają trudne nie tylko dla ogrodników, ale także dla roślin...
Ogród był nieduży i raczej cienisty. Tak wyglądał tuż przed wyprowadzką, czyli około 4 lata temu.
Widok z okna domu na placyk wypoczynkowy ze ścienną fontanną.

Ogród po prostu kipiał bujną zielenią.

Betonowe schodki na trawnik nie podobały mi się, więc pozwalałam płożącej irdze częściowo je zarastać

Ścienne źródełko w starym stylu kupiłam w firmie Chronos.

Przez trawnik do placyku wypoczynkowego wiodła wąska, granitowa ścieżka. 

W słonecznym miejscu rosła okazała kępa przecudnie pachnących floksów.
Wszystkie zdjęcia są autorstwa Marka Szymańskiego

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz